wtorek, 24 grudnia 2013

Rozdział 6.

Od naszej wycieczki do cyrku - Dlaczego akurat do cyrku? WTF? - Minęło kilka dni. Nadeszła długo oczekiwana przeze mnie sobota. Na reszcie nie musiałam martwić się szkołą. Głowę zaprzątała mi inna myśl. Pierwszy raz od przeprowadzki miałam iść do pracy, czyli też spotkać się z ojcem.Nie wiedziałam jak zareaguje. On był nieobliczalny. Wchodząc do kuchni zabrałam jedno z zielonych jabłek, które stały w szklanej misce na stole.
- Na razie - Pomachałam wszystkim i udałam się w kierunku drzwi
Oczywiście natknęłam się na Stylesa.
- O, a dokąd się wybiera moja królewna? - Spytał podchodząc bliżej
- Gówno cię to obchodzi, ale zapytać się możesz - Ominęłam go obojętnie
- Tak się składa że mi się nudzi i możemy iść razem - Powiedział z szeroki uśmiechem
- Wystarczy mi że muszę cię teraz oglądać
- Daj spokój, i tak wszyscy wiemy że ci się podobam
- Tak? A mi się wydawało że to ty masz urojenia... heh no popatrz jakich ciekawych rzeczy się dowiaduje - Prychnęłam
- Jak długo chcesz zgrywać niedostępną - Zapytał idąc w moim kierunku
- Nie lubię cię, kiedy to do ciebie dotrze? - Zapytałam robiąc krok w tył
- Emm... nigdy? - Odpowiedział jak by to było oczywiste
Cały czas szedł w moją stronę, ja też zaczęłam się cofać, ale oczywiście musiała tam być ściana - Po co ktoś ją tam postawił? - Przyparł mnie do niej, pochylając się nade mną. Po całym moim ciele przebiegł dreszcz, a jednocześnie zrobiło mi się niesamowicie ciepło. Ręce zaczęły mi drżeć a oddech przyspieszył. Dlaczego on tak na mnie działa? To jest mocno niesprawiedliwe
Cały czas próbowałam myśleć racjonalnie, ale jakoś mi to nie wychodziło.
- Widzisz? - Zamruczał - Wydaje mi się że między nami mogło by coś jednak być
- Tak - Przytaknęłam a on lekko się uśmiechnął - Gruba szyba! - Dodałam oschle - Puścisz mnie? - Zapytałam cały czas licząc że powie "tak"
- Oczywiście że nie - Zaśmiał się
- Jeśli mnie nie puścisz to pożałujesz - Zagroziłam
- A co ty mi możesz zrobić - Zaśmiał się i nie dziwiłam się że się nie przestraszył. No bo kto by się bał takiej "malutkiej" dziewczynki jak ja?
- Nie powiem ci... to będzie niespodzianka - Powiedziałam tajemniczo - Na początku będziesz się z tego śmiał, ale jak już zaczniesz mnie widzieć wszędzie i bać się wszystkiego co ze mną związane... pomoże ci tylko psycholog - Zaśmiałam się diabolicznie - Więc, kochanie - Powiedziałam przesłodzonym tonem - Liczę do trzech...
- Uu... ta kocica drapie - Szepnął mi do ucha, specjalnie je przy tym muskając ustami, przez co lekko zadrżałam. Jestem pewna że się uśmiechnął... tak słodko jak zawsze... zaraz co?
- Raz... - Zaczęłam odliczać - Dwa...
- Masz szczęście że mi się podobasz - Puścił mnie
- Masz szczęście że mnie puściłeś - Odepchnęłam go od siebie bardziej i szybko ruszyłam do drzwi.
"7 dni" usłyszałam wychodząc, ale tylko przewróciłam oczami i skierowałam się na najbliższy przystanek.
Jak to jest że autobus zawsze się spóźnia? - Cały czas się na tym zastanawiałam, może dlatego że stoję na tym cholernym przystanku już jakieś 30 minut i nadal go nie ma. Do tego pada deszcz, a przystanek nie jest zadaszony... o ile przystankiem można nazwać metalowy słup z tabliczką przedstawiającą autobus...
Kiedy w końcu pojazd przyjechał, okazało się że jest przepełniony ludźmi. Zobaczyłam wolne miejsce w tyle. Ruszyłam w pościg żeby nikt mi go nie zajął i kiedy już miałam usiąść, jakaś starsza pani położyła sobie na tym właśnie miejscu torbę z zakupami? Serio? Nie no... w sumie racja, przecież te pomidory czy co tam miała są takie zmęczone...
Całą drogę musiałam przestać, a przez kilometrowe korki dojazd trwał jakieś półtory godziny.
Wbiegłam do wieżowca, a z moich ubrań wręcz kapała woda. Chciałam szybko wjechać na 16 piętro i odbębnić to co miałam dziś do zrobienia... ale nie, zawsze wszystko misi iść pod górkę... winda była zepsuta i musiałam zasuwać po schodach, NA 16 PIĘTRO!
Jak by ten dzień nie był już wystarczająco beznadziejny... Wręcz wpadłam do studia. Od razu napotkałam gniewne spojrzenie ojca.
- Doprowadzasz mnie do szału - Złapał mnie za ramię i mocno zacisnął na mim palce
- Przepraszam ale... - Spuściłam głowę bo w oczach zebrały mi się łzy. Wiedziałam co zaraz zrobi
- Nie obchodzą mnie żadne ale. Skoro jesteś wystarczająco dorosła na wyprowadzkę, to prace też znajdź sobie sama - Szarpnął całym moim ciałem
- Zwalniasz mnie? - Pisnęłam
- Nie dosłyszała? - Pogroził mi palcem
Wyrwałam się z jego uścisku i wściekła skierowałam się do drzwi
- Dupek - Syknęłam do siebie, ale on usłyszał
Złapał mnie za rękę i szybko obrócił w swoją stronę, z zaraz potem wymierzył mi cios w twarz. Poczułam jak z nosa wycieka mi stróżka krwi. Upadłam a on zaczął kopać mnie po całym ciele. Starałam się zasłonić twarz i brzuch, ale marnie mi wychodziło. Cały czas kiedy mnie bił, krzyczał coś o tym że jak się do niego odnoszę, że jestem małą ku*wą i tak dalej.
Potem po prostu odszedł na odchodne plując mi w twarz.
Nie zrobił mi nic poważniejszego. Poza rozciętą wargą, rozbitym nosem i prawdopodobnie podbitym okiem nic mi nie było, a no i na pewno będę miała masę siniaków. Najgorsze było jednak to, że zrobił to na oczach wszystkich pracowników, tym samym urażając moją dumę. Czułam się strasznie. Ból fizyczny mogłam znieść, bo to nic takiego... ale to przecież był mój ojciec.
Wybiegłam ze studia i zbiegłam po schodach na dół. Droga powrotna była o wiele krótsza. Nie mogłam jechać autobusem czy taksówką. Jak bym wytłumaczyła co mi się stało... no właśnie.
Byłam zdana na samotny spacer w deszczu. Może i dobrze że pada... przynajmniej nie widać że płaczę i trochę zmyje mi tą krew...
W domu byłam o ... właściwie nie wiem o której, robiło się już ciemno a światła w domach już powoli gasły. Czyli musiało być późno.
mocno nacisnęłam klamkę i szybko pobiegłam do swojego pokoju, no i jak zwykle wpadłam na Stylesa. Zanim coś powiedział ja zdążyłam się zamknąć w swoim pokoju.
- Lotty, otwórz - Uderzał pięściami w drzwi

- Zostaw mnie w spokoju! - Krzyknęłam
Nie miałam nawet siły ochrzanić go za to jak mnie nazwał
- Co się stało? Kto ci to zrobił?
- Spier*alaj - Krzyknęłam podirytowana
Dobijał się do drzwi jeszcze jakiś czas, ale potem wszystko ucichło. Myślałam że dał sobie spokój, ale nie. On najwidoczniej poszedł po resztę, bo po jakimś czasie w moje drzwi tłukli się już wszyscy.
Wyłączyłam myślenie wyjęłam moją dawna przyjaciółkę.
- Długo się nie widziałyśmy kochana - Szepnęłam
Podwinęłam rękaw mojej przemoczoej bluzy i wykonałam kilka cięć. Po moim ciele rozszedł sie bół, który pozwolił mi zapomnieć o wszystkim innym.



9 komentarzy:

  1. Zabiję jak nikt jej nie uratuję. Szkoda, że nie wpuściła Harry'ego. W ogóle rozdział jest bardzo ciekawy i wciągający. Same plusy tylko jeden minus czemu taki krótki?!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pisałam go dzisiaj, a miałam strasznie zabiegany dzień... ogólnie 3 święta naraz: wigilia, moje urodziny i urodziny Louisa : )) Nie było czasu pisać dłuższego a poza tym nie umiem pisać długich rozdziałów.

      Usuń
  2. Jejuu jak mogłaś skończyć w takim momencie? :(( : Właśnie przeczytałam wszystko od początku.. i bardzo mi się podoba. Podoba mi się to, że jest taka niedosępna dla Harrego, a On nie daje za wygraną :) Niech to trwa jak najdłużej :D A co do tego rozdziału.. Jest świetnny tak samo jak i reszta :) Dodawaj szybko następny. Czekam na niego z niecierpliwością <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział czekam na next :) !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!1
    Może późno ale najlepszego :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Heeej :D
    Trafiłam na twój blog w spisie i muszę przyznać, że naprawdę podoba mi się jak piszesz, jak i samo opowiadanie :) Tak odbiegając od tematu ( z góry przepraszam za słownictwo ), wpierdoliłam bym tacie od Charlie. No jak tak można ? Bić własną córkę ? Czekam tylko na moment aż Harry się pocałuje z Charlie ( o ile nadejdzie ; ) ). Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział :))

    Jakbyś miała czas to zapraszam : http://trap-harrystylesfanfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. O matko *.* czekam na next ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Masz bardzo fajny styl pisania. Twoje opowiadanie jest takie nie przewidywalne i wgl. Z niecierpliwością czekam na next. Nie popędzam cię, bo pod presją wszystko źle wychodzi / Hazzuś

    OdpowiedzUsuń